DOBRE WINO
- Marek Krzyżkowski CSsR
- 17 sie 2016
- 5 minut(y) czytania

(Mt 20,1-16a)
Jezus opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść: Królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z robotnikami o denara za dzień i posłał ich do winnicy. Gdy wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych, stojących na rynku bezczynnie, i rzekł do nich: Idźcie i wy do mojej winnicy, a co będzie słuszne, dam wam. Oni poszli. Wyszedłszy ponownie około godziny szóstej i dziewiątej, tak samo uczynił. Gdy wyszedł około godziny jedenastej, spotkał innych stojących i zapytał ich: Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie? Odpowiedzieli mu: Bo nas nikt nie najął. Rzekł im: Idźcie i wy do winnicy! A gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do pierwszych! Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po denarze. Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze. Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty. Na to odrzekł jednemu z nich: Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje i odejdź! Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry? Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi.
Każdy z nas przychodząc na świat otrzymuje zadanie. Winnica to obraz naszego życia. Wino jest symbolem sensu i smaku życia. Zadaniem naszym jest tak żyć, by to co robimy i czym się zajmujemy zawsze miało sens i smak. Na koniec naszego życia zobaczymy czy nasze wino jest rodem z francuskich winiarni czy restauracji - winem z najwyższej półki czy starym, bezsmakowym winem gnijącym w pękniętym baniaku czy może zasiarkowanym i wartym kilka groszy. Jeżeli czujesz się obecnie jak fermentujące wino to jest dobry znak - wszystko jeszcze zależy, czy chcesz pozwolić, by w ten proces gnicia, fermentacji i nabierania wszedł Bóg czy też wolisz już widzieć owoce, już smakować tak jak smakuje się szybko robione tanie wina, które tylko mają za zadnie, by zaszumiało w głowie. Tanie wina nie dojrzewają. Tanie wina robi się szybko. To co ma wartość i smak potrzebuje dojrzeć, potrzebuje czasu. I nie chodzi mi o to ile mamy lat i jak długo żyć będziemy. Dojrzałości nie liczy się patrząc na metrykę czy dowód osobisty. Dojrzałość to zgoda na to, by mój czas, moje życie było wypełnione nie siarką czy goryczą a jedynie Bogiem. Winnica to życie. Czas spędzony na pracy w tej winnicy to pójście za tym, co proponuje mi Bóg. Idę tam, bo On mnie zaprasza. Robię to, co On mi mówi. Słucham Jego rad. To jest dojrzałość - zaakceptowanie, że jestem nie ogrodnikiem, nie gospodarzem, ale jedynie owocem, które On pielęgnuje i o które się troszczy dniem i nocą.
Taki obraz zrodził mi się dzisiaj, gdy czytałem ten fragment ewangelii. I od razu przyszła mi do głowy historia patrona dzisiejszego - św. Jacka Odrowąża - dominikanina. On pokazuje nam jak przejeść owocnie i ze smakiem przez życie, jak wykorzystać dary Boże i talenty.
O świętym Jacku można dużo opowiadać czy pisać pisać. Mógł zrobić w życiu wielką karierę, miał szansę zostać biskupem, ale gdy w czasie podróży do Rzymu spotkał św. Dominika to zapragnął zostać żebrzącym zakonnikiem. Spotkał człowieka niesamowicie wolnego i ta wolność tak go zafascynowała. Tylko wolni ludzie pociągają. Tylko prawdziwa wolność buduje i przyciąga innych.
Kiedyś usłyszałem bardzo mocne słowa: „Żeby otrzymać prezent trzeba wypuścić to co się ma teraz w ręce” (Maciej Chanaka OP). Dzięki temu, że zostawił swoje plany i propozycje innych na jego życie otrzymał coś, co sprawiło, że stał się najszczęśliwszym człowiekiem. Doświadczenie Boga w jego życiu sprawiło to, że choć po ludzku można zobaczyć jego życie w kategoriach przegranych to tak naprawdę został zwycięzcą. Dlaczego? Bo jego skarbem i celem stał się Bóg. Wszystko, co robił to nie robił dla siebie czy żeby inni o nim mówili, ale tylko dla chwały Bożej. Nigdy nie był pierwszy, ale zawsze chciał być drugim, by pierwszym był tylko Bóg.
Święty Jacek nie przywiązywał się do tego, co robił. Miał taki dar niewidzialności do tego, co robił. W to co robił dawał całe swoje serce, ale nigdy nie chciał, by inni chwali go za to, co uczynił. Ciągle był w drodze, ciągle go nosiło. Zakładał wspólnoty, zapalał braci w gorliwości i szedł dalej. Nigdy nie zatrzymywał i nie związywał ze sobą ludzi. Zrobił w swoim życiu bardzo dużo, ale nie chciał, by to było dla niego, ale dla Boga. To, co czyniło go doskonałym to nie jego perfekcja, ale umiejętność zostawiania to Bogu. To nie sukces i powodzenie czyniły go szczęśliwym, ale wolność zostawiania tego wszystkiego, pójścia dalej i zostawienia to Bogu. Jego serce nie wypełniała satysfakcja z działalności, ale Bóg.
Dla mnie ta ewangelia i życie świętego Jacka są taką wskazówką na moje życie. Ciągle coś zaczynam, zakładam, daje pewne idee i zostaje przenoszony w inne miejsce. Gdy wydaje mi się, że mam sposób na prowadzenie wspólnoty słyszę – idziemy dalej. Od św. Jacka uczę się zostawiania to Bogu. Nie jest łatwo. Jest we mnie wiele buntu i często braku akceptacji wobec tego co się dzieje. Bardzo się związuje i przywiązuje do ludzi i tego co robię. Czymś niesamowicie ciężkim zawsze jest dla mnie jakiekolwiek odejście lub odwrócenie ode mnie. Trudnym dla mnie jest tak po ludzku też zostawienie tego, co mogłem coś rozpocząć lub dać tam kawałek serca. Dlatego tak bardzo bliskim jest dla mnie św. Jacek jak wzór, który uczy mnie zupełnie czegoś nowego i innego.
To wszystko po to, bo chcę zobaczyć, że Bóg chce mi dać coś większego. On zawsze, gdy zabiera mi coś, to po to, by zaprosić mnie do czegoś większego. Tak wierzę. Bóg nie jest złodziejem więc nic mi nie kradnie, nie zabiera, ale jeżeli dam Mu to, co mam to On zawsze da mi jeszcze więcej. Tylko Bóg potrafi pomnożyć to czym się z Nim podzielę. Nigdy tego nie stracę, co Mu dam. Tylko Bóg jest taki. Nawet gdy dam Mu mało to On uczyni z tego wiele. Wtedy gdy dam Mu wszystko to On da mi tak dużo, że głowa mała. Bóg tylko tak potrafi działać. Gdy pozwolę, by On wchodził, co we mnie jest procesem zostawiania, obumierania, fermentacji to życie moje będzie najsmaczniejszym z możliwych. Gdy pozwolę, by On się zajął czymś co ja potrafiłem tylko zepsuć, choć wydawało mi się, że to co osiągnąłem było takie dobre i dlaczego to straciłem - to On nada temu jeszcze większy sens - relacja, będzie jeszcze piękniejsza i prawdziwsza, dzieło będzie owocowało jeszcze lepszym i piękniejszym wzrostem. Wszystko, co ma mieć smak musi przejść proces próby, obumarcia, fermentacji, ciszy, nocy, zimy. Jeżeli tego zabranie, gdy tego nie ma - to czy rzeczywiście jest to Boże? I ważne jest jeszcze jedno - nie śmieć dla śmierci, fermentacja dla fermentacji - to wszystko musi być wypełnione Nim. Wtedy wszystko staje się nie lżejsze, łatwiejsze ale Boże...
Comments