BURZA I 2.08
- Marek Krzyżkowski CSsR
- 2 sie 2016
- 2 minut(y) czytania

Ja się bardzo boję burzy. Odgłosy bijących piorunów budzi we mnie straszny lęk. Wtedy najchętniej bym się schował pod dziesięć pierzyn i przetrwał nic nie słysząc. Ostatnio dokonało się zupełnie coś innego. Był piękny wieczór, a nawet noc, a ja wyszedłem na spacer. W głowie mętlik i totalne dno. W uszach oceny ludzi na mój temat i cisza obojętności tych, którzy nie powiedzieli ani jednego słowa. W jednej ręce papieros, a w drugiej różaniec. Zły na maxa i złość przeplatam słowami modlitwy. Przyszło zmęczenie i mnie to już przerosło. Nagle w oddali zobaczyłem kapliczkę i prawie, że do niej podbiegłem. Wypaliłem kolejnego papierosa patrząc na Miriam i mówiąc Jej wszystko, co było w moim sercu. Dokończyłem modlitwę i powiedziałem: Maryjo, pokaż mi dzisiaj o co w moim życiu chodzi - masz na to moje 3 kilometry... proszę, błagam! I stało się. Za kilka minut nawet nie wiem skąd przyszła totalna brutalna burza wraz ze ścianą deszczu. W kilka chwil droga zamieniła się w rwącą rzekę, a błysk za błyskiem wprowadzał mnie w totalne przerażenie. Telefon mi się wyłączył, więc zero kontaktu ze światem i brak możliwości skontaktowania się z kimkolwiek. Więc zaczęła się niezła jazda. Wpadłem w przerażenie. Rękami zasłoniłem sobie oczy i uszy, by nie wiedzieć i nie słyszeć burzy. Oczywiście nic nie pomogło. Każdy krok był jak pokonanie potężnej przełęczy. Daleko do domu. Głośno i mokro. Pojawił się straszny lęk. Modlitwa przeplatana tym razem krzykiem i wołaniem do Boga. Każde uderzenie burzy wydobywało ze mnie wszystkie lęki... już wiem, co czuli w swoim sercu apostołowie na jeziorze, a szczególnie Piotr, który prawie, że został pochłonięty przez wodę:
(Mt 14,22-33) Skoro tłum został nakarmiony, Jezus zaraz przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. Łódź zaś była już sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Jezus zaraz przemówił do nich: Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się! Na to odezwał się Piotr: Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie! A On rzekł: Przyjdź! Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: Panie, ratuj mnie! Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: Czemu zwątpiłeś, małej wiary? Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: Prawdziwie jesteś Synem Bożym.
więcej: http://silnywiatr.blogspot.com/
コメント