top of page
Ostatnie posty
Sprawdź ponownie wkrótce
Po opublikowaniu postów zobaczysz je tutaj.
Wyróżnione posty
Szukaj

PATRZ NA JEZUSA I 10.08

  • Marek Krzyżkowski CSsR
  • 10 sie 2015
  • 5 minut(y) czytania

Noszę w sobie ostatnimi tygodniami naprawdę wiele spraw. Ten czas był i jest dla mnie wyjątkowo inny. Cały czas zostaje zaskakiwany. Ktoś się nagle pojawia i znika bez powodu. Coś mam i nagle wszystko tracę. Chyba pierwszy raz w życiu tak mocno doświadczam niemocy w planowaniu życia i ogarnięcia tego, co się w nim dzieje. Nigdy w tak krótkim czasie nie wydarzyło się co teraz. Bywały takie dni, gdy pytałem się i co jeszcze? Jako odpowiedź i jednocześnie lekarstwo przyszło mi wczorajsze, niedzielne czytanie św. Pawła napisanego do wspólnoty w Efezie. Zapraszam do lektury.


(Ef 4,30-5,2) Nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia. Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważenie – wraz z wszelką złością. Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie. Bądźcie więc naśladowcami Boga, jako dzieci umiłowane, i postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze i dani na wdzięczną wonność Bogu.


Pamiętam jak dosyć niedawno byłem w Krościenku w ramach Dnia Wspólnoty, który przeżywały wspólnoty rekolekcji oazowych. Pamiętam mój stan wtedy. Chyba bardziej sucho już nie dało się być. Jak wysuszony badyl stałem na Mszy z pytaniem do Boga – no ciekawe co mi powiesz? I wtedy tak niespodziewanie – nawet już o to nie prosiłem, bo nie śmiałem – On wlał w moje serce jakiś taki pokój. Poczułem jak przenika mnie powoli. Ta Eucharystia na długo zapadnie w mojej pamięci. I choć nic z niej nie pamiętam to był to czas, gdy czułem jak On przychodził i koił i nawadniał to, co sam sobie wysuszyłem. I przyszło życie i znów zająłem się suszeniem życia i serca. I gdy wczoraj usłyszałem słowa Pawła, by nie zasmucać Bożego Ducha Świętego to zrozumiałem, że to są słowa do mnie i o mnie. Zawsze, gdy wracam do starego życia zasmucam Ducha Świętego. Zawsze, gdy patrzę wstecz w swoje grzechy i badziewia życiowe zasmucam Bożego Ducha. Zawsze, gdy mówię sobie, że dam już rady i się poddaje to zasmucam Tego, który został mi dany. Zawsze, gdy narzekam i celebruje gorycz to zaprzeczam sobie i temu, co doświadczyłem przez 31 lat mojego życia.


Wczoraj w nocy napisałem tu na blogu (wybacz, że to wykasowałem) wiele rzeczy, które towarzyszą mi od wielu miesięcy. A może inaczej – napisałem to, co mi się wydawało, że to jest. Skupiłem się na goryczy, która spowodowana jest wieloma aktualnymi wydarzeniami. Widzę, że zbyt często towarzyszy mi złość, uniesienie czy gniew – na siebie, innych, a często i na Boga. Piękne jest to czytanie o Eliaszu. Przecież ja też taki jestem. Tyle rzeczy Bóg w moim życiu uczynił, a ja się poddaje i uciekam, gdy pojawi się jakaś mała porażka życiowa. Patrząc na niego mówię sobie – przecież to ja, przecież ja tak samo się zachowuje. Dziś przychodzi do mnie światło słowa, podpowiadające, że Bóg jest niedaleko, ale zobaczę Go dopiero w totalnej ciszy i w totalnym osamotnieniu. Wtedy dopiero zapłonie we mnie ogień mocy Ducha Bożego. To jest dla mnie nadzieja, która daje mi siłę, by nie siedzieć w tych poranionych i głupich myślach. Ta nadzieja to nadzieja Ducha Świętego. Ale najpierw trzeba mi pójść do Bożej Góry Horeb – ale mocą pokarmu, czyli Eucharystii.


Dlaczego o tym piszę? Bo ja stale chcę, by Bóg mi udowadniał, że jest. Potrzebuję wydarzeń i jasnych wielkich cudów i znaków. Gdy jechałem w połowie lipca na rekolekcje oazowe to chciałem, by działy się tam rzeczy wielkie, żeby ludzie od pierwszego dnia czuli Jego moc. Chciałem, by słyszane Słowo poruszało nasze serca tak, że nie będziemy mogli wyjść z podziwu. No i działo się, ale zupełnie inaczej niż ja chciałem. Była totalna cisza. Osoby z II stopnia mówiły o wielkim spokoju i ciszy. Dla mnie to też był czas wielkiej walki. Od pierwszego dnia Bóg postawił mnie w takim miejscu, bym zobaczył kim naprawdę jestem i jak bardzo Go potrzebuje. Nigdy w życiu nie czułem w sercu tak przerażającej samotności i jednocześnie nigdy tak jasno nie dostawałem odpowiedzi i natchnień od Ducha Świętego. Wiem i jestem przekonany, że były to natchnienia, bo gdy krzyczałem w modlitwie o odpowiedź to stale i z uporem maniaka dostawałem prozaiczną może, ale dla mnie najważniejszą odpowiedź – Mareczku, JA JESTEM. Te trzy słowa są dla mnie najważniejszymi słowami mojego życia. Trzy proste słowa – może dlatego tak łatwo mi przychodzi o nich zapomnieć. Wróciłem z rekolekcji jednak z odpowiedzią i wiem, że ja po te trzy słowa pojechałem do Łomnicy.


Dalej Paweł wzywa do tego, byśmy sobie nawzajem przebaczali. Patrzę na siebie i widzę jak pierwszy oceniam ludzi. Szybko osądzam, a trudniej przychodzi mi zrozumieć. Trudno mi zobaczyć innych, a wolę patrzeć na to co dla mnie jest najlepsze – bo przecież mi się należy, bo ja chcę, bo tak mi źle itd.


Chciałbym dzisiaj wstać i pójść do wielu osób, które pojawiły się w moim życiu. Chciałbym podejść z miską wody i umyć im nogi w geście przebaczenia. Chciałbym zburzyć mury, które wybudowałem w swoim życiu pomiędzy sobą i ludźmi, którzy kiedyś byli. Jest we mnie wielkie pragnienie zasypania dołów i rowów wspólnie wykopanych przez głupie i nieprzemyślane decyzje.


Ostatnio wpada w moje ręce wiele przeróżnych artykułów na temat kim ma być ksiądz i od czego ma być specjalistą. Hmm i dochodzę do wniosku, że kiepsko mi wychodzi w byciu specjalistą od spraw duchowych i prowadzenia do Boga. Nie umiem za bardzo prowadzić czy doradzać tak, by w rzeczywistości to komuś pomogło. Ale wiem jedno i proszę cię bracie, siostro – choć ja nie poprowadzę cię nigdzie to idź za Jezusem, a dojdziesz do celu. Ja to mogę zaprowadzić, ale w kozi róg i wtedy co dalej. Słuchaj, patrz i idź tylko za Jezusem. Rób w życiu to co On. To jest przepis i wskazówka jak żyć.


I powiem ci coś jeszcze – przeżyłem mimo wszystko najpiękniejszą niedzielę. To bowiem, co się stało jest największym cudem dnia. Usłyszałem słowo, wstrząsnęło mną i na koniec nakarmiłem się Ciałem Boga. Zostawiam gorycz i złość, gniew i wrzaskliwość.


I ostatnia myśl. Ostatnio dużo jeżdżę na rowerze. Korzystam z ostatnich tygodni pobytu w Szczecinku. Przebywanie w takich pięknych okolicznościach przyrody sprzyja wielu przemyśleniom. Tak było przedwczoraj, gdy szczerze zadałem sobie pytanie lub lepiej powiedzieć stanąłem w prawdzie – dlaczego mimo tylu rzeczy, które się podziały ja tu jeszcze jestem i jestem tym kim jestem. Co za moc mnie trzyma. I złapałem się na tym, że ja choć może czasem nie mam siły się modlić i jestem ja wysuszony badyl na pustyni, jak kamień leżący gdzieś w osamotnionym miejscu to jest Ktoś, kto nieustannie jest i jest wierny temu, co powiedział. Powiem wam, że ja przez ten cały czas słuchałem Słowo. Gdy nie miałem sił czytać, to zakładałem słuchawki i puszczałem sobie ludzi, którzy mówili mi o Bogu. Żyje tylko i jestem tylko dlatego, że On jest. Pamiętam jak w czasie rekolekcji przychodziło zniechęcenie i z jakim oporem szedłem na Eucharystię. Wiem dzisiaj, że to On mnie ciągnął przed ołtarz, posyłał i posyła wciąż mi swego anioła, by mnie kopał, prowokował. Eucharystia za każdym razem przemienia moje serce. Czas rekolekcji mogłem przeżyć tylko dzięki Eucharystii. Potrafiłem przebaczyć tylko dzięki mocy tego świętego Pokarmu. Nie wiem kim bym był i co by się ze mną podziało gdyby nie Jezus, gdyby nie Jego Słowo i to, że mogę codziennie Go mieć w swoim sercu. Naprawdę nie wiem czy bym jeszcze tu był gdyby nie Jezus.


Cokolwiek dzieje się w Twoim życiu to proszę Cię o jedno – patrz na Jezusa, słuchaj (próbuj chociaż usłyszeć) to, co On do Ciebie mówi, skup swoje myśli na Nim i karm się tylko Bogiem. Nie patrz na mnie – patrz tylko na Jezusa.

Dobrego dnia + Pamiętaj, On jest!


 
 
 

Comentarios


Podążaj za nami
Wyszukaj wg tagów
Archiwum
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square

projekt ewangelizacyjny REFIDIM

bottom of page