ROZERWANE SERCE I 18.10
- Marek Krzyżkowski CSsR
- 18 paź 2014
- 3 minut(y) czytania

Zacznę od tego, że wczoraj miałem okazję być w pewnym miejscu i u pewnych ludzi i tam rozmawialiśmy na pewne tematy… a teraz już całkiem na poważnie. Nie pamiętam, ale chyba po raz pierwszy w życiu mogłem z nikmś nie-księdzem, nie-zakonnikiem i nie na katechezie i nie we wspólnocie tyle rozmawiać o Bogu. Dziś kiedy czytam słowo, przeznaczone na święto świętego Łukasza coraz bardziej odczytuje to słowo do siebie i do wczorajszej sytuacji.
(Łk 10,1-9) Następnie wyznaczył jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Powiedział też do nich: żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie! Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: Pokój temu domowi! Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże.
Jezus dziś posyła uczniów. Każdy z nas jest uczniem. On posyła dziś każdego z nas – ciebie i mnie. Posyła nas, bo żniwo jest wielkie. Jakoś utarło się nam w Kościele czytać to słowo w kontekście powołań kapłańskich i zakonnych. Dobrze i nie dobrze. Do głoszenia bowiem słowa każdy z nas jest powołany. Zrozumiałem to kiedyś podczas wykładów na teologii fundamentanej prowadzonych nam przez p. Marka Kitę. Jego świadectwo życia – słowo i przykład życia jeszcze bardziej mnie w tym przekonały, że dziś potrzeba nam takich ludzi. Nie tylko księży czy zakonników, ale świeckich mówiących i prowadzących do Boga. Dziś na nowo Jezus mi przypomniał, bym się o takich ludzi modlił. Takim środowiskiem świadczenia na pewno jest deon i propozycja, by każdy mógł tu blogować i dzielić się doświaczeniem Boga (nie żebym się przymilał, bo mówię to z serca). Takim doświadczeniem pięknej i naprawdę owocnej pracy był dla mnie czas pobytu w Toruniu – Szkoła Nowej Ewangelizacji, Kurs Alpha itd. Niewątpliwie przykładem ewangelizacji dla mnie jest Fundacja Malak. Wiele też bym mógł napisać na temat Małej Trzódki, ale to innym razem. Pan Bóg posyła nas razem z takim samym zadaniem. Posyła nas jak mówi – jak owce między wilki. Bez broni, bez możliwości obronienia, a jedynie z możliwością beczenia. Nasze głoszenie wygląda czasem jak beczenie owiec i od czasu do czasu potrząsanie dzwoneczkiem. Dlaczego tak ma wyglądać nasze posłanie. Może Jezus chce nam pokazać, że to nie w nas tkwi siła. Na pewno to chce powiedzieć. On nas posyła jak owce, ale nas nie zostawia samych. Jako pasterz jest przy każdym. Strzeże i prowadzi. I choć nasze mówienie jest jak ryk owiec na pastwisku, a przed nami stoją wilki czekające by nas pożreć to On nas strzeże i czuwa nad nami. Kto sam wychodzi przed szereg i nie potrzebuje pasterza ten przegrywa.
Dalej mamy iść i nieść pokój Boży. Ci, którzy nas spotkają mają być umocnieni nie nami, a Bogiem. Wszystko co robimy ma prowadzić do Boga. Spotkanie z Bogiem niesie pokój. Jeżeli tego nie ma nie niesiemy Boga, a wyłącznie siebie i prowadzimy do siebie, a to prowadzi do tragedii. W czwartek byłem na spotkaniu z ks. bp. Edwardem Dajczakiem. Powiedział on nam duszpasterzom, że jeżeli to co robimy nie prowadzi do Jezusa to musimy to natychmiast zostawić i poszukać innych sposobów, innej drogi. To co w życiu robię ma prowadzić mnie i innych do Jezusa. Inaczej będzie tragedia.
Najważniejsze są jednak dwa ostatnie zadania: uzdrawianie chorych i mówienie im, że przybliżyło się do was Królestwo Niebieskie. Każdy chrześcijanin na mocy chrztu jest powołany do tego, by uzdrawiać chorych. Mam iść i mocą wiary, mocą sakramentu, mocą Chrystusa – nie swoją uzdrawiać to wszystko co jest chore. Może to są jakieś chore relacje międzyludzkie. Mam tam iść i uzdrawiać. Może to jest jakiś grzech, jakieś zło – mam iść i mocą słowa i posłania wzywać do uzdrowienia tego wszystkiego. Pierwszą osobą, której muszę to powiedzieć i wezwać do nawrócenia – to ja. Powód jest jeden – bliskie jest Królestwo Boże, blisko jest Bóg. Jak głosić, by to było skuteczne? Wczoraj usłyszałem na wspomnianym spotkaniu cudowną definicję kazania, ale to niech będzie definicja dla każdego z nas w pytaniu jak mam głosić Jezusa? Tak, żeby rozerwało serce!
Nawrócenie to nie targanie szat, to nie krzyczenie i wrzeszczenie z całych sił, ale to rozrywanie serc, by Jezus mógł je na nowo poskładać, pozbierać, ulepić – by było takie jakie miał człowiek w Raju.
Głoszenie słowa do którego zaprasza każdego z nas Jezus jest odważną decyzją. Nie idę jednak sam. Idzie ze mną Jezus. On mnie uczy słuchać i mówić Dobrą Nowinę. Dobra Nowina zawsze rozrywa serce – tak jak miłość, prawdziwa miłość.
コメント