GERARD I 16.10
- Marek Krzyżkowski CSsR
- 16 paź 2014
- 3 minut(y) czytania

Człowiek. Mężczyzna. Redemptorysta. Zwykły. Dobry. Promieniujący prostotą. Pokorny. Czysty. Pobożny. Niewyniosły. Pracowity. Dotrzymujący słowa. Posłuszny. Wierzący. Gorliwy. Goniący nie za wielkością, ale za tym, by służyć. Mężnie znoszący cierpienia. Przynoszący ulgę smutnym. Miły. Życzliwy. I tak dalej… to nie są słowa o mnie. Tymi słowami chciałem opisać mojego współbrata, żyjącego prawie trzysta lat temu, który zwie się Gerard Majella.
Dla wielu święty Gerard to po prostu wielki święty brat zakonny. I tak jest. Dla mnie to jeszcze ktoś więcej. To charyzmatyczny redemptorysta. Nie będzie przesadą napisać, że charyzmatyczny chrześcijanin, który potrafił w sposób niewiarygodny otwierać się na Bożą łaskę. Gdy czyta się historie z jego życia – bardzo nie wiarygodne, a czasem ocierające o fantastykę to widzi się w nim człowieka bożego. Nie wiem jak było naprawdę. Może wiele jest w tym bajek i fantazyjnych historyjek. Może tak było, a ja jestem małej wiary. Widzę jednak w jego życiu coś co mnie bardzo uderza. Tym czymś jest wielka wiara i relacja z Bogiem. Nie zniechęcał się niczym co go w życiu spotykało. Chciałbym tak jak on. Chciałbym tak jak on iść mimo wszystko do przodu. Chciałbym tak jak on modlić się. Chciałbym w tej jego zwykłej i pięknej prostocie życia uwielbiać Boga. Wiem, że on nie tylko mnie w tym fascynuje i pociąga, ale dziś i zawsze gdy go o to proszę to mi w tym pomaga. A ja jak uparty osioł krok po kroku, wolnym tempem uczę się tego wszystkiego.
Jako młody chłopak zapragnął bardzo żyć w klasztorze. Swoje marzenie chce spełnić pomimo wielu trudności przeciwności, które go spotykają. Nie zniechęca się nimi. Gdy ma 15 lat chce wstąpić do kapucynów. Jednak oni go nie przyjmują, bo jak tłumaczą jest za młody i wygląda na takiego z wątłym zdrowiem. Za kilka lat próbuje jeszcze raz do nich uderzyć i znowu słyszy odmowę. Dalej się nie poddaje.
Gdy ma 22 lata do Muro Lucano przybywają redemptoryści. Zachwycony nie kazaniami, ale ich pokorą i ubóstwem jakie reprezentowali sobą – chce być jak oni. Zakonnicy jednak postanowili go zniechęcić argumentem, który według nich odstraszyć ambitnego i młodego człowieka mówiąc, że życie zakonne polega na pokucie i modlitwie oraz na wielu trudach, które muszą doświadczać. W dodatku mało się śpi, a je jeszcze mniej! Po roku przybywają jeszcze raz i wtedy znów słyszy to samo, a on co robi? Ucieka za nimi z domu. W domu zostawia kartkę z napisem: ODCHODZĘ, ABY ZOSTAĆ ŚWIĘTYM. ZAPOMNIJCIE O MNIE.
Gdy zostaje przyjęty do klasztoru podejmuje wiele postów i umartwień, bo jak tłumaczy, chce się jeszcze bardziej zjednoczyć z Jezusem. W kronikach i opisach historycznych wszyscy zauważają jego wielką pokorę. Byli jednak i tacy, co patrząc na jego postawę i zachowanie nazywali go wariatem. Po trzech latach życia w zgromadzeniu wypowiada piękne zdanie: O MÓJ BOŻE! GDYBYM MÓGŁ NAWRÓCIĆ TYLU GRZESZNIKÓW ILE JEST KROPLI W MORZU I PIASKU NA ZIEMI I LIŚCI NA DRZEWACH. Te słowa stają się jakby jego zadaniem, które chce realizować jako redemptorysta.
Jako brat zakonny bardzo często wyjeżdżał z misjonarzami na misje i rekolekcje. Tam przygotowywał ludzi do spowiedzi i modlił się razem z nimi. Był bardzo odważnym człowiekiem o bardzo jasnych zasadach. Pewnego razu nie zawahał się podczas misji zatrzymać jednego człowieka, który szedł do komunii świętej z grzechami ciężkimi i oczywiście sam go przygotował i zaprowadził do spowiedzi. Dziś jest patronem osób przygotowujących się do spowiedzi. Masz z tym trudność? Uderzaj do świętego Gerarda z pomocą.
Jest on też patronem matek, które oczekują potomstwa. Gdy jest w odwiedzinach u przyjaciół w Oliveto, u państwa Salvadore, udaje się do zaprzyjaźnionej rodziny. Gdy wychodzi z domu to niechcący gubi chusteczkę. Młoda dziewczyna zaraz przynosi mu ją do domu państwa Salvadore. Jednak on jej powiedział: „Proszę ją zatrzymać – odpowiada jej – przyda się pewnego dnia.” Nikt nie zrozumiał dlaczego tak powiedział, dopiero, gdy dziewczyna wyszła za mąż. Kiedy przyszedł dzień narodzin jej pierwszego dziecka i wydawało się,ż e straci życie, młoda małżonka przypomniała sobie o chusteczce „świętego”. Położyła ją wtedy na brzuchu i nagle, wbrew wszelkim najgorszym przewidywaniom, bez trudu urodziła swe dziecko. Od tego dnia matki mające urodzić dziecko, przyzywają brata Gerarda w modlitwach.
Wycieńczony gruźlicą Gerard umiera. Cela, w której przebywał wypełniła się podobno wspaniałą wonią, a dzwony obwieściły narodziny dla Nieba.
Dziś jest jego dzień. Dziś jest dzień każdego kto za wszelką cenę chce spełnić swoje największe marzenie i robi wszystko, by je osiągnąć. Dziś jest dzień każdego kto chce za wszelką cenę być szczęśliwy. Dziś jest dzień każdego kto chce być blisko Boga. Dziś jest twój i mój dzień.
Comments